Pomysłowość oszustów nie zna granic. Przekonała się o tym 41-letnia mieszkanka Jaworzna. Tyle, że lekcja w tym przypadku kosztowała ją blisko 50 tys. zł.
"Major", który uratował rodzinę królewską
Kilka tygodni temu kobieta za pośrednictwem portalu społecznościowego poznała mężczyznę, który podawał się za żołnierza w stopniu „majora”. Jak twierdził, przebywa aktualnie na misji pokojowej w Arabii Saudyjskiej. Od tamtego czasu regularnie ze sobą korespondowali. W pewnym momencie „major” przekazał kobiecie „newsa” o tym, że w jego bazie doszło do ataku bombowego, wiele osób jest poszkodowanych, a on sam uratował członków rodziny królewskiej i w związku z tym otrzymał finansową nagrodę. I właśnie tymi pieniędzmi chciał się z poznaną kobietą… podzielić.
41-latka zgodziła na taką propozycję, jednak po paru dniach pojawiły się problemy z przesyłką. Kobieta otrzymała wówczas wiadomość, że aby ją otrzymać, musi przelać odpowiednią kwotę pieniędzy na konto mężczyzny. Nie wyczuwając podstępu przelała 14, 5 tys. zł na wskazane konto. Przesyłka nadal jest pozostała zablokowana, a transfer wymagał jakoby opłacenia podatku VAT, więc kobieta przelała kolejne 34 tys. zł. Przesyłka dalej jednak nie docierała, a kobieta otrzymała trzecią wiadomość o konieczności przelaniu 78 tys. zł. Wówczas już kobieta zorientowała się, że coś tu nie „gra” i że padła ofiarą oszustwa. Jak łatwo policzyć, dojście do tego kosztowało ją łącznie 48 500 złotych.
Numer na żołnierza – amanta nie jest nowy, ale – jak widać – wciąż skuteczny. Jak informują policjanci , wiele kobiet, aby pomóc „żołnierzowi” zaciąga nawet kredyty bankowe. Sprawcy najczęściej posiadają wiele fałszywych kont/profili. Budują swoją internetową "tożsamość. Dla uwiarygodnienia swojej historii i siebie przesyłają fałszywe zdjęcia, fałszywe informacje dotyczące codziennego życia.