O sprawie pisaliśmy w artykule z 28 lutego 2025 roku.
Przypomnijmy, że późnym, środowym popołudniem, 26 lutego tego roku, policjanci ujawnili zwłoki 32-letniej kobiety, po siłowym wejściu przez straż pożarną do mieszkania w bloku przy ulicy Wspólnej w Sosnowcu. Służby wezwali sąsiedzi, zaniepokojeni bardzo gwałtownym przebiegiem awantury rodzinnej.
Makabryczna zbrodnia w obecności dziecka
Na podłodze leżała kobieta, z licznymi ranami ciała. Podjęto próbę przywrócenia jej czynności życiowych, ale okazały się bezskuteczne.
Podejrzenie o morderstwo padło na 33-letniego informatyka, męża ofiary i rozpoczęły się jego poszukiwania. Został on jednak ujęty przypadkowo przez policjanta przebywającego na urlopie, którego zaniepokoiło dziwne zachowanie mężczyzny i jego ubiór – nieadekwatny do pory roku.
Reporterzy programu „Interwencja” Telewizji Polsat dotarli do nowych szczegółów sprawy.
„Kobieta na balkonie jest z małym dzieckiem i krzyczy: pomocy! Ubrałem się i zszedłem na dół. Była tam moja narzeczona i prawdopodobnie babcia dziecka. Narzeczona chyba ze cztery czy pięć razy dzwoniła na policję, na straż.” –
– opowiedział dziennikarzom Michał Komorowski, sąsiad ofiary i podejrzanego o zabójstwo jej męża.
„Babcia dobijała się do drzwi, nie mogła otworzyć. Słyszałam przeraźliwy płacz dziecka. O 16:39 zadzwoniłam drugi raz po policję, bo nie przyjeżdżali, a widać było, że pomoc była potrzebna jak najszybciej.” –
– powiedziała „Interwencji” Aleksandra Gawlik, narzeczona pana Michała.
„Czekaliśmy dość długo – pół godziny, czterdzieści minut. To dziecko dalej tam płakało i to mnie skłoniło, żeby tam wejść. (…) Wyszedł sąsiad obok. Zapytałem, czy możemy zobaczyć z jego balkonu, czy balkon sąsiada jest otwarty. No i balkon był otwarty, więc przeszedłem przez barierkę. Nie wiedziałem, co tam się stało. Myślałem, że kobieta zasłabła i dziecko płacze po prostu.” –
– opisuje dalej pan Michał, który jeszcze nie wiedział, że za chwilę stanie oko w oko z mordercą.
„Powiedziałem <Halo, dzień dobry> i tak dalej. I z drugiego pokoju wyskoczył do mnie ten pan z rozwalonym łukiem brwiowym i mówił: <To nie moja wina, to nie ja zacząłem>. Podniosłem ręce do góry, bo się wystraszyłem. Miał powiększone źrenice, jak na mnie patrzył i był roztrzęsiony, drgał cały.” –
– opowiada Michał Komorowski . Chciał wyjść przez drzwi, ale posiadacz mieszkania i domniemany sprawca zabójstwa mu tego zabronił. Jedynym wyjściem pozostał powrót na balkon obok.
„Będąc na balkonie nie miałem jak z nim [dzieckiem – red.] przejść, więc popatrzyłem mu w oczy i mówię do niego: <musisz mi go podać>. Przeszedłem przez balkon i on mi to dziecko podał, jeszcze pytał, jak mam na imię. Nie wiedziałem, czy on mi odda to dziecko, ale podjąłem ryzyko.” –
– tłumaczy pan Michał.
Uciekając, sprawca także wyszedł przez balkon
Skontaktowaliśmy się z prokuraturą, by dowiedzieć się czegoś nowego w sprawie.
„Podejrzany zbiegł przez balkon. O ile pamiętam, to trzecie piętro, ale pod blokiem stoi niższy budynek, więc mógł on w miarę bez szkody dla siebie po prostu skakać z balkonu na balkon niżej i dalej na dach tego budynku. Został ujęty około cztery kilometry od miejsca zdarzenia, na przystanku tramwajowym przy ulicy Andersa. Policjant, który go zatrzymał, nie wiedział, że mężczyzna jest poszukiwany. Doświadczenie funkcjonariusza podpowiedziało mu, by zainteresować się dziwnie zachowującym się mężczyzną, zbyt lekko ubranym jak na porę roku. (…) Wg naszej wiedzy w rodzinie nie dochodziło wcześniej do interwencji Policji. Dziecko ofiary i podejrzanego, które przekazał on na ręce sąsiada przez balkon, ma niecałe dwa lata.” –
– powiedział nam Zastępca Rzecznika Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu, prokurator Bartosz Kilian.
„Za zarzucany czyn grozi kara od dziesięciu lat pozbawiania wolności do dożywocia. Podejrzany odmówił składania wyjaśnień i stwierdził, iż w ogóle nie pamięta zdarzenia. Najprawdopodobniej leczył się wcześniej psychiatrycznie. Nie był karany.” –
– powiedział wcześniej dziennikarzom Polsatu Prokutator Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe w Sosnowcu Damian Kabała.
O wyjaśnienia, po jakim czasie służby przybyły na miejsce, ekipa "Interwencji" zapytała oficera prasowego Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.
„Nie mam dokładnie informacji, dlatego że to nie było bezpośrednio zgłoszenie do nas, tylko na 112. My tak jakby otrzymujemy już to zgłoszenie z drugiej ręki, otrzymujemy już wpis i mamy po prostu kilka zgłoszeń w jednym czasie, że może mieć miejsce pod tym adresem jakaś awantura domowa.”
– powiedziała reporterom podkom. Katarzyna Cypel-Dąbrowska.
Postaramy się dowiedzieć, jak długo minęło od zgłoszenia do interwencji służb na miejscu zdarzenia i informować na bieżąco, jeśli nowe informacje pojawią się w sprawie.
Pomóż nam stworzyć najlepszy portal dla Zagłębia Dąbrowskiego. Weź udział w krótkiej ankiecie – odpowiedz na pytania. Z góry dziękujemy!

Może Cię zainteresować: