Od 10 października policjanci, żołnierze, strażacy, strażnicy miejscy, ratownicy górscy, leśnicy i mieszkańcy szukali zaginionego 76-letniego mieszkańca Dąbrowy Górniczej. Mężczyzna udał się wtedy na grzyby w rejon Błędowa i ślad po nim zaginął. Ostatnie logowanie jego telefonu odnotowano po godzinie 19., kiedy rozmawiał z synem. Potem najwyraźniej bateria się rozładowała.
- Grupy poszukiwawcze przeczesały ponad 1000 hektarów terenu, gdzie mógł przemieścić się zaginiony mężczyzna. Do akcji skierowano nie tylko ludzi i psy tropiące, ale również drony i policyjny śmigłowiec z kamerą termowizyjną - mówi podkom. Bartłomiej Osmólski z KMP w Dąbrowie Górniczej.
Do akcji ruszyła też Specjalna Grupa Płetwonurków RP. Jak podkreśla policja - dzięki ich doświadczeniu w trudnym, niedostępnym wręcz, podmokłym i bagnistym terenie, udało się wytypować pięć punktów dotąd nie sprawdzonych przez grupy poszukiwawcze.
- Jeden z wytypowanych przez nich punktów okazał się trafieniem. Niestety, znaleźliśmy tam ciało poszukiwanego mężczyzny. Znajdował się 100 metrów od ogrodzenia pobliskiego zakładu produkcyjnego, na podmokłym terenie, w wysokiej trawie. Najwyraźniej szedł po wycince leśnej i kierował się na widoczny z daleka komin - relacjonuje rzecznik policji.
Ciało 76-latka znajdowało się zaledwie 1800 metrów od ostatniego miejsca logowania jego telefonu. Może to oznaczać, że zgubił się w terenie i zmarł z wycieńczenia. Nie ma dotąd informacji od patologa na temat przyczyny śmierci. Jutro będzie też wiadomo, czy prokurator zarządzi przeprowadzenie sekcji zwłok.