Bilardowe mistrzostwa świata w „ósemkę” rozpoczęły się 17 października. W Klagenfurcie w kategorii seniorów i seniorek Polskę reprezentowało 11 sportowców, a w zawodach uczestniczyło w sumie 96 mężczyzn i 48 kobiet z pięciu kontynentów – zostali oni wyłonieni z całorocznych kwalifikacji i rankingów. Wśród Polaków najlepiej spisał się Wojciech Szewczyk.
Od zwycięstwa do zwycięstwa
29-letni zawodnik DaSo Team Dekada Sosnowiec, a także pierwszy w historii polskiego bilarda mistrz świata 10-bil, w fazie zasadniczej austriackiego turnieju wygrał dwa spotkania – w pierwszym pokonał swojego rodaka, Radosława Babicę 8:5, zaś w kolejnym zwyciężył z tegorocznym mistrzem świata 10-bil, Eklentem Kaci z Albanii, również 8:5. Tym samym Szewczyk zapewnił sobie awans do strefy pucharowej.
W Last 32 trafił Syryjczyka Mohamada Soufiego, wicemistrza świata w odmienia 9-bil. Wygrana 10:4 otworzyła drogę do 1/8 finału, gdzie reprezentant Polski zmierzył się z byłym mistrzem świata Fedorem Gorstem. Wojciech Szewczyk znów wygrał, tym razem 10:8. Z kolei w ćwierćfinale ponownie trafił na rywala z fazy zasadniczej, zwyciężając po raz kolejny z Eklentem Kaci 10:6.
Porażka z bilardową legendą
Wojciech Szewczyk przegrał dopiero w półfinale, z późniejszym mistrzem świata – Amerykaninem Shane van Boeningiem, ale po niezwykle zaciętym pojedynku – 9:10. Dodajmy, że pochodzący z Rapid City w Południowej Dakocie Van Boening jest uważany za jednego z najlepszych graczy wszechczasów. Jest wielokrotnym mistrzem świata i zwycięzcą ponad stu zawodowych turniejów.
– Trzeba się cieszyć, a nie rozpaczać – mówił po turnieju Wojciech Szewczyk. – Miałem bardzo trudne losowanie, ale i tak wygrywałem pojedynek za pojedynkiem. Półfinał grałem przeciwko żywej legendzie bilardowej. Skończyło się 9:10. Gdyby udało się przebrnąć przez ten mecz, a potem w finale postawić kropkę nad „i” byłaby to dla mnie życiowa historia. Ale kończę z brązem i kończę pozytywnie. To duży sukces i myślę, że nie ostatni.